niedziela, 23 lutego 2014


Deunglog 2 ~

Yuri siedziała na dużej, czerwonej poduszce w zaokrąglonym, drewnianym koszu, zwisającym z sufitu i robiącym za siedzisko. Obok niej stał niewysoki szklany stoliczek z całym wyposażeniem do robienia paznokci. Mając telefon przy uchu i przytrzymując go ramieniem, pociągała pędzelkiem umoczonym w czerwonej substancji, po płytkach paznokci.
- Tak myślę Yuki. Myślę, że dla babci powinnam zrobić prezent własnoręcznie. Tylko kurczę nie mam bladego pojęcia co mogłabym podarować jej na urodziny...
- Hmm. Skoro chcesz zrobić coś własnoręcznie, to może pomyśl o czymś z motywem kwiatów. Twoja babcia kocha przecież Święto Hanami!
Yuri musiała przyznać rację swojej przyjaciółce. Mimo, że jej babcia była Koreanką z krwi i kości to była zachłanną fanką Japońskiej kuchni i kultury, a przede wszystkim Świąt, które Japończycy obchodzili, takie jak na przykład właśnie Hanami lub Obon - japońskie Zaduszki. 
Yuri była czasem pełna podziwu dla Miyuki, która przychodziła do niej, a potem obie jechały tramwajem do jej dziadków i tam spędzały nawet i kilka godzin na rozmowach dotyczących Japonii prowadzone przez Yuki i Yeonrin (babcię Yuri). Czasem dziadek Yuri, Sang i ona sama tego nie rozumieli, ale szanowali i sami się w to wciągali. Yuri cieszyła się, że jej najlepsza przyjaciółka miała tak dobry kontakt z jej najbliższą rodziną, a szczególnie z ukochanymi dziadkami. To właśnie Yeonrin najczęściej mówiła na Yuki "Dan Sakura" co w połączeniu z koreańskim "dan" oznaczało "słodką wiśnię".
- Dobry pomysł. Porozmyślam nad tym. - Stwierdziła Yuri, dmuchając na lakier na kciuku, chcąc by szybciej wysechł.
- Sakura, sakura, no yama mo sato mo, Miwatasu kagiri, kasumi ka, kumo ka... - Zanuciła Miyuki.
- Piosenka na wstęp, co?
Miyuki głośno westchnęła.
- Taaaak... Niestety w swoim życiu miałam tylko raz okazję uczestniczyć w święcie Hanami... I to tak dawno temu! Chyba zabiorę Twoją babcię i w przyszłym roku razem tam polecimy...
Yuri zaśmiała się.
- Nie sądzę by dziadek wypuścił babcię do jakiejś obcej pagody... Moją prawie siedziemdziesięcio pięcio letnią babuszkę? Oj, wątpię.
- JUŻ 75?! - Wykrzyknęła Miyuki. - Przecież Yeonrin wygląda maksymalnie na 60 lat! Ciągle młoda i piękna!
- Przecież to zawsze Twoi rodzice powtarzają, że śpi w formalinie, czyż nie? Coś w tym musi być.
Dziewczyny zaśmiały się, po czym nagle Miyuki gwizdnęła.
- Mam! Mam! Możemy zrobić Święto Hanami dla Twojej babci!
Yuri dokładnie powtórzyła za przyjaciółką.
- Zrobić Święto Hanami? Zrobić? Serio?
- No taaak!
Yuri odłożyła buteleczkę lakieru na stoliczek, wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju, jak to miała w zwyczaju, gdy rozmawiała z kimś przez telefon.
- Jak to sobie wyobrażasz? - Dziewczyna nie za bardzo sobie to wszystko uzmysławiała.
- Yuri. Przecież jesteś mistrzynią Ukulele! Możesz spróbować nauczyć się grać piosenkę na wejście! Tę, którą Ci zanuciłam!
- Okej, okej! Spróbuję!
- Możemy nauczyć się słów i zaśpiewać jej całość! Spotkamy się, to cię nauczę!
Yuri coraz bardziej pomysły przyjaciółki przypadały do gustu.
- Masz coś jeszcze?
- Pomyślałam o tym, że u którejś nas w domu, w którymś pomieszczeniu mogłybyśmy zrobić mały remanent, by wykorzystać mój rzutnik i na ścianie zrobić imitację kwitnącej Sakury! Możemy poustawiać pufy i rozsypać wokół sztuczne, różowe i białe płatki wiśni! Tak! I jeszcze zrobimy pikniki i karaoke, jak na prawdziwym Święcie Hanami! A wieczorem pójdziemy na spacer - tj. na taras lub do ogrodu - i rozpoczniemy yozakurę, to znaczy podziwianie kwiatów nocą i załatwię nam lampiony! - Yuki mówiła tak głośnio i energicznie, że Yuri musiała z dala od uszu trzymać telefon, bo i tak doskonale słychać było co mówi.
- Muszę Ci przyznać, że zawsze masz miliard świetnych pomysłów w głowie! - Yuri już cieszyła się na samą myśl o takim przyjęciu urodzinowym dla babci!
- Dziękuję! To kiedy zaczynamy przygotowania?
- Wpadnij do mnie za godzinkę i zaczynamy!
- Świetnie! To chuu! - Yuki pożegnała się z przyjaciółką, po czym zakończyła połączenie.

Yuri westchnęła z ulgą i przyłożyła telefon do serca. "Jak dobrze jest mieć tak wspaniałą przyjaciółkę z głową pełną samych genialności!". Uśmiechnęła się w przestrzeń.
Wtem dobiegło ją ciche pukanie do drzwi.
Ocknęła się i wykrzyknęła "proszę!".
Zza białych, drewnianych drzwi wyłoniła się błyszcząca, czarna grzywka pięcioletniej siostrzyczki Yuri.
- Yonnie, proszę wejdź!
Dziewczynka nieśmiało przekroczyła próg pokoju swej starszej o całe piętnaście lat siostry i podbiegła do niej, sprawiając, że jej kremowa sukienka w czerwone serduszka falowała z każdym jej krokiem. Yuri schyliła się tak, by Yon mogła bez większego problemu wpaść jej w ramiona.
- Moje maleństwo! - Yuri odgarnęła długie, hebanowe włosy za ramiona dziewczynki.
- Eem, Yuli, mam coś dla Ciebie... - Mała wyciągnęła z kieszonki pourywane główki stokrotek rosnących w ogródku.
- Oh! Piękne są Słoneczko, ale pamiętaj by na drugi raz rwać z łodyżką, bo tak to kwiatki cierpią, a nasza mama jeszcze bardziej, gdy widzi pozostałości po nich, wiesz? Ale mimo wszystko to Ci bardzo dziękuję.
Yuri pocałowała siostrzyczkę w rumiany policzek, a ta zarzuciła jej rączki na ramiona i mocno przytuliła.
- Kocham Cię siostsycko!
Yuri uśmiechnęła się na te słowa i pogłaskała Yon po pleckach.
- Też Cię kocham siostsycko.
Yon zaczęła bawić się falowanymi włosami Yuri, a ta zapytała:
- A co powiesz na to, żeby mi troszkę pomóc?
Yon odsunęła się, by spojrzeć na siostrę ogromnymi, niczym dwa dojrzałe migdałki oczkami.
- Potrzebuję Twojej pomocy... Właśnie z kwiatkami Słoneczko.
Yon pokiwała główką.
- Dobze. Pomogę!
- Wiedziałam, że na Ciebie można liczyć Yon!
Yon podskoczyła radośnie, a Yuri powtórzyła po niej.
Po krótkiej chwili obie wesoło skakały śmiejąc się, łapiąc za ręce i śpiewając.





============================================================
Hah! Nie ma to, jak się sprężyć, odwiedzić przyjaciółkę, posiedzieć z gośćmi i jeszcze w międzyczasie zacząć nowego posta... No to udało mi się:D
Ufff... Trochę mnie już nogi bolą od stania trzech godzin przy sztaludze :<
Ale kiedyś trzeba nadrobić te szkolne zaległości.
Narzekam, jak stary mocher.
Tu boli, tu kłuje, tam ciągnie...
Błagam! Powinnam cieszyć się życiem, wolnością...
Ale nie narzekam na brak zajęć! Weekend się rozpoczął, co oznacza full zajęć...
Ale jednak jestem z siebie dumna, że mi się udaje, jakoś to ogarnąć...
Jeszcze raz dziękuję mojej kochanej Gemini za wsparcie, ciepłe słowa i radość, którą mi daje! <3
Chuu ~



sobota, 22 lutego 2014

Deunglog 1 ~

- Wyglądam w tym fatalnie! - Jęknęła z rezygnacją Nani. Jeszcze raz rzuciła na siebie szybkie spojrzenie w lustro, a potem zrezygnowana spuściła głowę.
Razem ze swoją przyjaciółką Arisu, znajdowały się w sieciówce poszukując odpowiednich sukienek na przyjęcie.
- Hej! Arisu możesz tu podejść? - Nani wychyliła się zza kurtyny przymierzalni, po czym gestem dłoni przywołała przyjaciółkę oglądającą naszyjniki i inszą biżuterię.
- Oh, jasne! Już lecę! - Arisu poderwała się z miejsca i odsunęła ciężki materiał, by obejrzeć przyjaciółkę w całej jej okazałości.
Nie rozumiała skwaszonej miny Nani.
- O co Ci chodzi? Bardzo dobrze w tym wyglądasz! - Powiedziała przyjaciółce pocieszając ją. - Okręć się. - Nani niechętnie zrobiła powolny, przygaszony piruet. 
- Widzisz to tu? - Nani Złapała się za boczki. - To coś mi niszczy życie!
Arisu zmrużyła powieki.
- Wiesz co Ci powiem? - Powiedziała chwytając ją mocno za ramiona. - Mam Ci przypomnieć o Twym wielkim dokonaniu i poświęceniu, hm? Dobrze! To Ci napomnę, ale najpierw chce Ci przypomnieć, że już od dwóch godzin sterczymy w tym sklepie na przymierzeniu sukienek! Nani, przewinęło ich się już z milion, w każdej wyglądałaś świetnie, a i tak nic Ci nie pasuje! Nie chcę być nieuprzejma, ale zaczynasz działać na nerwy pracownikom sklepu. Nie mówiąc o mnie.
Nani poczuła nagle, że tak jakoś... kurczy się. Naszły ją wyrzuty sumienia.
- Przepraszam, że tak marudzę, bardzo Cię przepraszam. Może po prostu zmieńmy sklep co? Albo pójdę na przyjęcie w worku po pyrkach...
- Teee eee! Chyba w pięknie skrojonym opakowaniu po ryżu, jeśli już Kochana! - Arisu puściła do niej oczko, czym rozweseliła swoją przyjaciółkę.
Tak swoją drogą, to Nani rzeczywiście dokonała czegoś wielkiego. Mianowicie dziewczyna z pomocą swojej przyjaciółki oraz dzięki jej wsparciu, zrobiła coś niezaprzeczalnie wielkiego! Ona schudła, aż 20kg! Tak! Starała się przez bardzo długi okres, zmieniła od podstaw tryb życia, zaczęła jeść zdrowiej, ograniczyła słodycze i rozpoczęła regularny trening. Jedynych czynników, których nie udało jej się zmienić, były to: brak odpowiedniej ilości snu oraz stres, na który była narażona (no tak, w końcu klasa maturalna się kłania, to samo w przypadku Arisu). Ale dziewczynie udało się! Od ponad 75kg zeszła do 55kg i mogła cieszyć się wysportowanym ciałem, piękną sylwetką, zdrowiem i przede wszystkim pewnością siebie, której jej brakowało.
Dlaczego więc tak czepiała się każdej sukienki, jaką na siebie wkładała? Bo kiedyś było jej wszystko jedno co na siebie założy. To przez kompleksy.
I choć widziała w lustrze, jakby zupełnie inną osobę, to nadal w głowie zakodowane miała to co kiedyś.
"I tak we wszystkim wyglądam fatalnie."
Dlatego jej najlepsza przyjaciółka tak często musiała jej pomagać przestawiać błędne myślenie.
- Wiesz co Arisu? - Odezwała się nagle pełnym radości tonem. - Wezmę tę pierwszą. Miętową. Pamiętasz?
Arisu głośno wypuściła powietrze z płuc i z uśmiechem zgarnęła stertę ubrań z wieszaka, po czym odniosła wszystkie obsłudze, by pomogli jej to wszystko poodwieszać na miejsce.
- Dziękuję Ci za pomoc i rady. Jesteś niezastąpiona! - Szepnęła Nani na ucho swojej przyjaciółce, gdy były tuż przy kasie.
- Przecież wiesz, że zawsze jesteś na pierwszym miejscu! Ja zawsze będę z Tobą, nie ważne co będzie się działo.
Na te słowa Arisu dostała "big hug" od Nani, po czym zabrały zakupione kiecki i wyszły ze sklepu, obie jak najbardziej zadowolone z zakupu i swojego towarzystwa.
Ruchomymi schodami wjechały na 
górny parking galerii, po czym wrzuciły kiecki na tylne siedzenia, obie zapakowały się na przód Volkswagena Beetle, Nani jako dwuroczny już kierowca. Tzw. "garbuska" dostała w prezencie od rodziców. Było to jej pierwsze i najukochańsze autko. Miała do niego większy sentyment niż do chociażby zabawek zachowanych z dzieciństwa...
Nani odpaliła silnik autka, a Arisu wrzuciła dysk z ich ukochanymi kawałkami. Z radia, na bardzo wysokim poziomie głośności wypłynęła energetyczna melodia. Przy dźwiękach "warczenia" wyjechały z Domu Mody.

***
Przyjaciółki siedziały w pokoju Nani, ubrane w nowe sukienki i już prawie, że gotowe do wyjścia. Delikatny makijaż i manikiur zostały wykonane, a więc pozostały już tylko fryzury.
Nani usadziła wpierw Arisu, przed swoją bielutką toaletką, okalaną białymi kwiatami i światełkami.
Zebrała do tyłu jej długie, piękne blond włosy i delikatnie zaczęła je rozczesywać. Były tak niesamowicie zdrowe i aksamitne w dotyku, że aż żal było je niszczyć wysoką temperaturą prostownicy. Ale Arisu tak pięknie wyglądała w prostych oraz w loczkach! 
Tym razem zdecydowały się na proste włosy i czerwony kwiatuszek we włosach. Do tego czarna, zwiewna, lejąca się sukienka bez ramiączek... Arisu wyglądała cudnie! Naprawdę pięknie!
Po niej przyszedł czas na Nani. Dziewczyna miała na sobie sukienkę, w ukochanym miętowym odcieniu, a włosy w kompletnym nieładzie. Arisu wprawiona w tworzeniu fryzur przyjaciółce, najpierw wyprostowała jej ciemne włosy, nałożyła na nie odżywkę, a później nawinęła na lokówkę same końcówki. Gdy to już było zrobione, zebrała gęste włosy w wyskoki kucyk i na zwięczenie fryzury obwiązała kuc czarną kokardą.
Na koniec obie przejrzały się w lustrze. 
Cóż, musiały przyznać, że efekt był powalający!
Uścisnęły się i zaczęły zachowywać się, jak małe dziewczynki, które zabierają swojej mamie szpilki i czerwone szminki...
To specjalnością Nani było dbanie o wygląd obu dziewczyn, wspólne chodzenie na zakupy i wypatrywanie przecen na najfajniejsze ciuchy i dodatki, nie mówiąc już o butach. Ona uwielbiała modę i wszystko co z nią związane. Jakoś od zawsze śledziła najnowsze trendy, czytała blogi o kosmetykach i urodzie, a także oglądała vlogi sławnych Youtuberek korzystając z ich porad. Mimo, że miała urodę europejską, to najbardziej podobał jej się makijaż, który wykonywały Azjatki i to tym się najczęściej inspirowała. Nani miała kilka własnych blogów w sieci z opowiadaniami, które tworzyła, kilka kont na portalach społecznościowych i kilka na takich, gdzie "szuka się" inspiracji oraz weny twórczej.
Oprócz tego kochała języki. Angielski szlifowała od przedszkola, a na początku liceum wzięła się za język koreański.
Podobnie, jak Arisu, tylko, że u niej był to japoński oraz angielski.
Uczyły się najczęściej wspólnie, dużo im to dawało.
Arisu interesowała się wszystkim. To ten rodzaj osoby, z którą porozmawia się na każdy temat, a przebywając w jej towarzystwie człowiek ma wielki zaciesz na twarzy. Arisu bardzo lubiła poznawać świat. Może to dlatego od dziecka pasjonowała ją nauka. Od dziecka również darzyła miłością sport - choć nie przepadała za wielkim wysiłkiem, to kochała jazdę konną czy pływanie. Dawało jej to poczucie wolności. Była wielką marzycielką. 
Z resztą obie były. Obie również kochały zwierzęta, naturę, obce języki, poznawanie nowych ludzi, a już najbardziej kochały Azję.
Nani, mimo swojego polskiego pochodzenia, w serduszku nosiła Koreę Południową, natomiast Arisu Japonię.
Może ich nierozerwalną przyjaźń połączyła chęć wspólnego zwiedzania świata? Podróż na daleki Wschód? Kto to wie...
A być może byli to...
No właśnie. Azjaci.

Mimo wszystko to obie wiedziały, że siostrzana relacja, która je łączyła jest wyjątkowa i prawdziwa. Tak.
Były tak blisko siebie, że nie wyobrażały sobie oddzielenia. Planowały wspólne studia.
Zawsze jakoś starały się być razem. Internet, telefon lub choćby telepatia.
Wynikało to z tego, że rodzina Nani przeprowadziła się do stolicy, - Warszawy - kiedy dziewczyna miała zacząć klasę maturalną. Nie mogła się tam do nich przenieść, ponieważ nie da się przerwać nauki w jednym liceum plastycznym i kontynuować jej w innym. Musiała zostać w rodzinnej, niewielkiej miejscowości, podczas gdy jej rodzice i młodszy brat wynieśli się taki kawał od domu. Były tego pozytywy. Mieszkała u swoich dziadków, piętro pod mieszkaniem Arisu. To był wielki pozytyw. Wieeeelki.
Ale po zakończeniu nauki w szkole miała przeprowadzić się do rodziców.
Co za tym idzie studia rozpocząć właśnie we Warszawie, a nie we Wrocławiu, jak na początku wszyscy zakładali.
Dziewczyny z początku bardzo smuciły się tym, że tak nagle będą od siebie odseparowane.
Ale z czasem zaistniałe wydarzenia sprawiły, że zmieniły one kierunek drogi.
Postanowiły iść na studia do Warszawy.
Arisu i Nani były w klasach maturalnych. Mimo roku różnicy pomiędzy nimi.

Obecnie właśnie obie były we Warszawie. W "nowym" domu Nani. W jej własnym pokoju, zaprojektowanym przez nią. Najbardziej podobał się dziewczynie pomysł z białą skrzynią ustawioną pod oknem, pokrytej grubym materacem, co pełniło rolę leżanki. Uwielbiała tam siedzieć i marzyć lub szkicować. Kiedy tylko przyjeżdżała na weekend do swoich rodziców, tak jak dziś.

Piękny późno-wiosenny weekend. 
Nani została zaproszona na bankiet dla celebrytów telewizyjnych przez wpływowych przyjaciół swoich rodziców. Zabrała ze sobą swoją siostrzyczkę (bo jakże by inaczej?).
Dziewczyny siedziały w pokoju i czekały, aż wszyscy naszykują się i będą mogli iść w komplecie. Plotkując i snując plany na temat ich przyszłości spędziły kolejne pół godziny.
To chyba było ich ulubione zajęcie.
Wspólnie marzyć.










===========================================================
I jest! Pierwszy rozdział! Woohooo ~
Pisany na cito, niestety przez brak czasu i możliwości :/
Ale pragnę go zadedykować mojej ukochanej dongsaeng, Staszka, pamiętaj, że jesteś najlepsza i Cię kocham siostrzyczko!

Teraz nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział... W mojej głowie się już dzieje, ale nie wiem, jak to będzie z zamieszczeniem go tutaj. W tygodniu raczej nie będzie opcji.
Postaram się coś zdziałać w weekend :D
Z całuskami, pozdrowieniami i uściskami!
Saranghae! :3

Dziękujemy naszym panczenistom za piękny występ i dwa medale! <3
Do zobaczenia wkrótce!



piątek, 21 lutego 2014

Prolog ~

 Był to kolejny z rzędu pochmurny poranek. Siłą rzeczy w tego typu dni z chęcią leży się w domu, pod pięcioma puchowymi kocykami, popijając słodką kawę z pianką i z laptopem na kolanach, buszując w sieci.
Tak też czyniła Yuri.
Wybrała w tym celu jej ukochane miejsce w swoim pokoju - leżankę pod oknem. Była to biała, bardzo długa skrzynia, prowizorycznie pokryta materacem. Dziewczyna kochała spędzać tam wolne chwile, czytając książki lub pogrążając się w magicznym świecie wyobraźni...
Ale w tym momencie sięgnęła po laptopa, by pod wpływem inwencji twórczej dodać kolejny wpis na swojego bloga o modzie i koreańskich kosmetykach, którego z powodzeniem prowadziła od... Hm, czyżby to był już rok? 
Oh, nawet nie zauważyła tego, w jakim szybkim tempie kawał czasu upłynął odkąd założyła bloga. A zrobiła to przed wakacjami ubiegłego roku. Pod koniec wiosny.
Obecnie też była wiosna. Pięknie dekorowała ulice Seulu - stolicy Korei Południowej, gdzie mieszkała dziewczyna. Musiała przyznać, że wiosna to cudowny czas, z resztą jest to jej ulubiona pora roku. Urodziła się właśnie wiosną.
Może dlatego wszyscy powtarzali jej, że ma delikatną urodę, niczym kalina lub też fiołek oraz osobowość pełną uroku i wdzięku.
Może...
Sama siebie nie umiała opisać.
Gdy zerkała w lustro widziała prostą, zwykłą koreańską dziewczynę. Nic szczególnego.
A jednak każdy widział w niej coś wyjątkowego.

Przy dodawaniu notki na bloga spędziła około dwóch godzin - to był taki standardowy okres czasu, który mu poświęcała. Sama w sobie była bardzo skrupulatną osobą wręcz perfekcjonistką, co kazało jej każdy swój wpis dokładnie 3 razy przemyśleć. Czasem dodawała video, na którym umieszczała porady dotyczące makijażu, charakteryzacji, a czasem udzielała porad i pokazywała jak łatwo jest samemu tworzyć własną odzież lub przerabiać stare ciuchy i nie tylko.
Prowadzenie bloga było jej hobby. Uwielbiała to ze świadomością, że pomaga nastolatkom i kobietom, które często pisały do niej osobiście. Uwielbiała czytać mejle i komentarze, uwielbiała na nie odpisywać, a już najbardziej rozmawiać z innymi na poczcie i dzielić się pomysłami.

A do założenia tego bloga namówiła ją jej najlepsza przyjaciółka - Miyuki, którą najczęściej nazywała po prostu Yuki lub Sakura (ponieważ była to jedna z ulubionych postaci Miyuki z japońskiej mangi). Yuki w połowie była Japonką - jej ojciec, Naoki, pochodził z Japonii, natomiast matka Chae właśnie z Koreii Południowej. Yuki do piątego roku życia wychowywała się w ojczyźnie swojego ojca, natomiast z czasem cała rodzina przeprowadziła się do Seulu, do dzielnicy, gdzie zamieszkiwała Yuri wraz ze swoją rodziną.
Miyuki miała dwóch starszych od siebie braci. Najstarszy Junji miał lat 24. Natomiast drugi Toshiro, był tylko dwa lata starszy od Yuki, czyli miał lat 21. 
Yuki była bardzo otwartą osobą, pełną zapału i tysiąca pomysłów na minutę oraz w przeciwności do Yuri kochała sport - nie wyobrażała sobie życia bez swojej kolorowej deski czy też rolek. Kiedy była młodsza, była zapaloną fanką jazdy konnej, lecz nigdy od rodziców nie otrzymała wymarzonego Araba. 

Miyuki razem z Yuri chodziły do dwóch zupełnie różnych szkół.
Miyuki, którą od dziecka pasjonowała nauka wybrała się do liceum, po skończeniu którego spodziewała się zostać chemikiem i pracować w laboratorium (brała też pod uwagę, pracę nad kosmetykami, ponieważ tak samo, jak jej przyjaciółka kochała te specyfiki wszelkiej maści i uważała, że koreańskie oraz japońskie kosmetyki są najlepsze na świecie!). Natomiast Yuri uczyła się w liceum artystycznym, jako przyszła projektantka tkanin oraz wszelakich wzorów (choć w głębi duszy pragnęła projektować ubrania, ale nie wybrała tego kierunku bezpośrednio, ze względu na sprzeciw rodziców, którym średnio podobał się pomysł, by ich córka uczyła się w artystycznym liceum - sądzili, że ma wielki dar do języków, ale dali córce wolną rękę przy wyborze dalszej drogi życiowej).
Choć Yuri była o rok starsza od Yuki to obie były w klasach maturalnych (a wszystko przez to że nauka w liceum Yuri trwała 4 lata, a w liceum Yuki 3 lata). 

Ta różnica wieku była jakby zatarta i nie grała żadnej roli, bo obie czuły się na ten sam wiek, jako, że ich przyjaźń była siostrzana to i były do siebie bardzo podobne.

Obie choć tak różne, z odmienną narodowością oraz pochodzeniem i minimalną różnicą kulturową, miały to samo spojrzenie na świat, podobne pasje życiowe i nie wyobrażały sobie życia jedna bez drugiej!

Obiecywały sobie, że nawet pójdą razem na studia...
Tylko co z tego wyniknie?
Co je czeka w najbliższej przyszłości?

Te oto pytania niczym niepewne obłoki krążyły nad głową Yuri zapatrzonej w ogródek za oknem. Jak za machnięciem ręki niebo rozjaśniło się i w końcu zza tych chmur wyjrzało piękne, okrągłe słońce. Wlało się do pokoju Yuri, a swymi promieniami otuliło dziewczynę, jakby przekonując ją, że nie warto nawet zaprzątać sobie głowy niepewnością. Nigdy.





______________________________________________________________________________

Annyeonghaseyo (Hello)!
Tak... Toć mój kolejny blog.
Taki mam nawyk zaczynać bloga, a później o nim zapomnieć, a później do niego wrócić etc.
Cała ja.
W każdym razie to stwierdziłam, że po co stać w miejscu z tamtymi blogami (do których huuuhuuuu długo, długo nie wracałam) skoro mogę zacząć coś nowego co akurat za mną chodzi i nie daje mi świętego spokoju?
No więc jest! Boom! Kolejny blog!
Tym razem o zakwitłej u mnie od tamtych wakacji miłości do Korei i Koreańczyków <3
Oj, ja się postaram ze wszystkich sił pisać z sensem i regularnie, ale czasem nie mam na nic czasu... Liceum. Długie powroty do domu. Niestety.
Ale ten blog musiał, po prostu musiał w końcu powstać!
Tak się we mnie kiełkował i dziś w końcu postanowił ujrzeć światło dzienne :D
Jestem ciekawa, co mi moje myśli przyniosą za historie...
A więc proszę o czytanie wszystkiego z przymrużeniem oka ;)
Pragnę jeszcze tu zaznaczyć, że dziękuję moim przyjaciółkom za wsparcie i uśmiech na co dzień (one wiedzą o kim mowa)...
A więc postaram się, jak najlepiej to wszystko ubrać w słowa co mi siedzi w głowie, nie pisać znowuż tak długich rozdziałów, żeby nie zanudzić... I miłej lekturki! I hope XD
Chuu ~ :3